Oleje jakich nie znacie
W tę podróż udajemy się w atmosferze dużego podekscytowania. Ktoś powie, ludzie, to tylko jedzenie, to tylko producenci, to tylko biznes. Otóż nie. Odyseja, którą dzisiaj rozpoczynamy to relacja ze szlaku zdrowia, szacunku i profesjonalizmu. To podróż po różnych zakątkach Polski w celu poznania niezwykłych ludzi, ich wartości oraz owoców pracy. Z pierwszą wizytą udajemy się w okolice Wodzisławia w województwie świętokrzyskim.
Błoga cisza, spokój, świeżość powietrza, czemu sprzyjają okoliczne lasy oraz spiętrzone fale okolicznych pól. Dla właścicieli oraz pracowników olejarni Osele to naturalne środowisko. Aż trudno uwierzyć, że tak wspaniałe walory przyrody zainspirowały ich do działania dopiero dwa lata temu.
Osele, jakie to proste!
Kiedy w 2012 roku z inicjatywy radia Wnet i redaktora Skowrońskiego do Warszawy przypłynęła tratwa z płodami rolnymi z Ponidzia, doznaliśmy olśnienia – mówi Małgosia Witek. – Uświadomiliśmy sobie, że przecież w małym gospodarstwie koło Wodzisławia, a więc w sercu Ponidzia, nasz krewny, Marek Ptak od 25 lat tłoczy olej z lnu i rzepaku, które uprawia na swoim polu. Tłoczy go dla siebie, dla rodziny, trochę sprzedaje na okolicznych targach. Nie sądziliśmy, do tego momentu, że to jakieś nadzwyczajne produkty. Nasze babcie i matki zawsze stawiały olej lniany na wigilijnym stole, jako dodatek do kulebiaków z kapustą. Na rzepakowym smażyły złociste placki i kotleciki. Na wsi ta tradycja trwała, w mieście ludzie już woleli oleje rafinowane.
Wybieram oleje od małych Wytwórców
Prawda dziejowa mówiąca, że najciemniej jest pod latarnią, znów dała znać o sobie. Na szczęście zapadła wspólna decyzja, która dała zielone światło dla rozwoju olejarni. Wzrastająca świadomość ludzi co do jakości spożywanych produktów dodatkowo wzmacniała wiarę w sens podjętych działań. Dziś grupa Osele, to nie tylko zgrane grono bliskich sobie ludzi, ale też 12 hektarów pola, które nosi na swoim grzbiecie len i rzepak oraz dodatkowe 2 hektary, na których wzrastają smaczne orzechy laskowe i włoskie.
Sztuka tłoczenia oleju
Na czele olejarni stoi Marek Ptak, dogląda każdego szczegółu, począwszy od zasiewu, poprzez uprawę i żniwa, na suszeniu nasion i tłoczeniu oleju kończąc. Tu zaczyna się zresztą cała magia. Choć proces tłoczenia może wydawać się banalny, to gwarantuję Wam, że tak nie jest. Aby otrzymać znakomitej jakości, bogaty w kwasy tłuszczowe olej, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Zbyt duży pośpiech w tej materii powoduje wzrost temperatury, która niszczy kwas omega-3. Stąd też istotne jest pilnowanie, aby maszyna nie nagrzewała się. W tym wszystkim surowiec musi być odpowiednio wilgotny, czysty, pozbawiony domieszki nasion pochodzących z innych roślin. Zanieczyszczenia zmieniają smak, zapach i barwę oleju, stąd też wyselekcjonowanie dobrego ziarna wymaga niekiedy żmudnego przesiewania.
Zamawiam oleje od małych Wytwórców
Brązowa butelka na straży jakości
Gotowy olej rozlewany jest do szklanych butelek. Ich brązowa barwa chroni zawartość przed światłem, które niszczy wartościowe NNKT (Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe). Zaopatrzenie w opakowania, drukowanie etykiet, pakowanie, sprzedaż i promowanie produktów leży w gestii Małgosi Witek. Również dzięki jej determinacji Osele przykłada ogromną wagę do jakości produktu, co wiąże się m.in. z dużą uważnością, aby droga oleju z miejsca produkcji do konsumenta była możliwie jak najkrótsza. Olej tłoczony na zimno nie lubi światła i temperatury powyżej 10 stopni Celsjusza. –Taki olej nie może stać na półce w sklepie. Pilnujemy tego bardzo skrupulatnie, dlatego najchętniej sprzedajemy bezpośrednio. Tylko wtedy zachowujemy pełną kontrolę i możemy być odpowiedzialni za jakość. – podkreśla Małgosia Witek.
Marzenia, które popychają do wielkości
Lista oferowanych produktów ulega systematycznemu poszerzaniu. Poza lnianym i rzepakowym, olejarnia tłoczy również oleje z lnianki, ostropestu, czarnuszki, maku, konopi, dyni, orzechów włoskich i laskowych. Dostępność olei uzależniona jest od surowca, jakim dysponują. Len i rzepak pochodzą z upraw własnych, podobnie zresztą jak orzechy, ale pozostałe ziarna kupują u lokalnych rolników. Ograniczone moce produkcyjne i wymogi technologiczne, a czasami brak surowca dobrej jakości, powodują, że dostępny asortyment nie zawsze występuje w wystarczającej ilości. Dlatego też za przyszłoroczny cel Osele obrało sobie kupno bardziej wydajnej prasy, która pozwoli także na poszerzenie coraz i tak bogatszej oferty.
Osele na salonach zdrowej żywności
Dotąd produkty firmowe grupy można było zakupić w kilku sklepach stacjonarnych w Krakowie i Warszawie, sporadycznie na jarmarkach zdrowej żywności i na stałe za pośrednictwem sklepu internetowego. Stosunkowo niewielka obecność Osele na rynku eko produktów wiąże się w znacznej mierze z obawami producentów, że nikt inny nie zaopiekuje się olejem lnianym, jako flagowym produktem firmy, tak dobrze, jak oni sami. Tym bardziej czujemy się zaszczyceni i wyróżnieni, ponieważ w najbliższych dniach oleje z okolic Wodzisławia znajdą się w ofercie platformy Lokalny Rolnik. To będzie idealna okazja, aby spróbować produktów tyle dotąd niedostępnych, co znakomitych. My już mieliśmy okazję do degustacji i jesteśmy wniebowzięci. Nie dajcie się prosić, wypatrujcie produktów Osele na Lokalnym Rolniku.